W świecie starych motocykli: rozmowa z Adamem Marczukiem

W świecie zabytkowej motoryzacji, istnieją pasjonaci, którzy tchną życie w stare maszyny, przywracając im blask minionych lat. Adam Marczuk z Zielonki jest jednym z nich. W wywiadzie dla Radia Fama, podzielił się swoją pasją do dawnej motoryzacji, zwłaszcza do motocykli, opowiadając o swojej drodze od pierwszego Rometa po udział w rajdach i zlotach.}

Wspomnienia Adama z dzieciństwa to obraz motorynki rozłożonej na części w rodzinnym garażu.

"Zawsze miałem motorynkę w częściach rozłożoną w garażu i cały czas na ten męczyłem tato, kiedy my to złożymy," mówi

Pierwsze kroki w świecie motoryzacji postawił na Romet Pony, który z ojcem przemalował na moro, ucząc się obsługi i jazdy. W 2006 roku sprzedał go, by zainwestować w Simsona S51, motorower, który stał się początkiem jego kolekcji.

Marczuk przyznaje, że jego zainteresowanie motocyklami z czasem ewoluowało.

"O ile wtedy tą motorynkę głównie składał mój tata, no to już tutaj wspólnie jest złożyliśmy tego Simsona," wspomina.

Jego przygoda z Simsonem S51, motorowerem z 1990 roku, była swoistym rytuałem przejścia, od projektu ojca i syna, po samodzielne wyzwania.

"Jest to bardzo ekonomiczny silnik, bo na przykład jeżeli się go zatankuje do pełna, bak ma jakieś 1 litr, no to można spokojnie przejechać 100 km."

"Rower Ukraina, jeżeli się zmieni w nim koła na cywilizowane, to jest naprawdę dobrym rowerem. W sensie rama jest naprawdę wytrzymała i wytrzyma dużo, i można go kupić naprawdę za śmieszne pieniądze, w sensie tak do stówy to już naprawdę taki luks, w super stanie."

Aktualnie porusza się po drogach MZ TS 250 z roku 1975.

O swoim wyborze Marczuk mówi z entuzjazmem:

"Szukamy MZki i nie chciałem popularnej tezki 250, bo to tego motocykla jest najwięcej, no a mi się podobał taki trochę garbaty, trochę taki no dziwny troszeczkę z wyglądu, to jest motocykl MZ 250 i to są lata 70, produkowane od 73 do 80, 81 roku."

Rywalizacja i Wspólnota

Pasja nie ogranicza się jedynie do odrestaurowywania starych maszyn. Jego uczestnictwo w zlotach i rajdach jest równie ważne.

"Zacząłem po prostu jeździć na imprezy weterańskie, w sensie zloty i tak dalej," mówi. Wspomina swój pierwszy zlot w Warszawie, gdzie poznał wielu innych entuzjastów, z którymi dzieli pasję do starych pojazdów.

"Pan Gąsiorek, świętej pamięci, to naprawdę była osoba, która dużo włożyła w to, żeby ludzi młodych zainteresować właśnie mechaniką, pojazdami zabytkowymi."

Zachęcam do odsłuchania pełnego wywiadu.


Rafał Firadza